2015-10-07 1120LT
Do wypłynięcia zostało ok. 24 godziny
Kolejny port - chyba w Hiszpanii
Stoimy w Le Havre już prawie półtora doby, na zewnątrz przeraźliwie duje wiatr, tak z 30-35 węzłów, oczywiście zachodni, więc jeśli chodzi o wyjście to co najwyżej na miasto.
Dodatkowo na podejściu przy tankowaniu paliwa do zbiornika rozchodowego okazało się że jest w nim woda. Szybka wymiana filtrów, spuszczenie zanieczyszczonego paliwa (do karnistra, nie morza) i zorganizowanie na wodzie bańki świeżutkiej ropy (a co, to też potrafimy) uchroniło nas od poważniejszych awarii. Szkoda tylko że w porcie oprócz typowych uciech jest też trochę pracy. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Marcin i Arczi grzebią w zbiornikach, Bolo biega po mieście i szuka nierdzewnych płaskowników i śrub bez gwintów (rozmawiając niby po francusku), dziewczęta ogarniają ciągle na nowo pojawiający się nieład. Życie płynie...
Samo Le Havr to miasto o którym nie można powiedzieć zbyt wielu miłych słów. Natalia stwierdziła że czuje się jak w Nowej Hucie. Ja tam nie byłem i chyba nie muszę już być. Pozostały knajpki, które na szczęście są otwarte i serwują smaczne francuskie specjały, co można zobaczyć na zdjęciach.
Z budynku kapitanatu Portu Le Havr nadawał Bolo