18-10-2015 1740LT
Do Porto pozostało 42 Nm
Liczba turystów na statku pasażerskim który właśnie nas mija – ok. 3 tysiące
Postój w Vigo nam się nieco przedłużył. Pewien wpływ na to mógł mieć fakt, że miasto nam się spodobało, ale z drugiej strony wczoraj wieczorem nad Vigo przewalał się jakiś front z dość porywistymi wiatrami, jak się łatwo domyślić prosto w dziób.
Nie narzekaliśmy z tego powodu tylko udaliśmy się do jednej z pobliskich knajp z tapas. Najbardziej smakował… hiszpański kelner – ciacho. Ale ja jako facet nie będę go opisywał, napomnę jedynie, że mówił płynnie po angielsku co ułatwiło dobór potraw, a dziewczyny jakoś nie chciały z knajpy wyjść. Do tego na koniec okazało się że w koszyku jest z 15 euro napiwków. Jak szaleć to szaleć.
W porcie tradycyjnie kilka godzin poświęciliśmy dla jachtu. Usunęliśmy trochę rdzy, podmalowaliśmy kokpit na co zabrakło czasu w Szczecinie, zrobiliśmy porządek w jaskółkach a Marcin jak zwykle zamknął się w maszynie.
Fajną dość odczuwalną rzeczą jest wzrost temperatury. Przez cały dzień jest ok. 20-23 stopnie, a późnym wieczorem 16-18. Powoli można zapominać o polarach i stroić się w coś lekkiego. Czekamy na ciepło na wodzie na wachcie, może już nie długo.
Aktualnie poruszamy się z zabójczą prędkością 2 węzłów pod kompletem żagli do Porto. Tam planujemy szybką konsumpcję płynów zaczerpniętych z najgłębszych piwnic aby nabrać sił na kolejny etap w kierunku Cascais. Czas szykować się na przelot na Kanary.
Przepływając tuż obok kolejnej siatki nadawał Bolo