17.02.2016
Do Ushuaia pozostało 197 Mm
Temperatura w nawigacyjnej: +19 stopni (bo uruchomiliśmy ogrzewanie)
Wychodząc z Puerto Deseado prognoza pogody nie była idealna, ale w tej części Świata trudno liczyć na pięć dni sprzyjających wiatrów. Najważniejsze, żeby dopłynąć w miarę bezpiecznie do Estrecho de Le Maire, dwudziesto milowej cieśniny pomiędzy południowo-wschodnim krańcem Ziemi Ognistej a Wyspą Stanów. Później pozostanie już tylko sto dwadzieścia mil do Ushuaia przez bardzo trudny pogodowo obszar - z częstymi silnymi przeciwnymi wiatrami, falami i prądami. Dlatego całe nasze planowanie wyjścia z Puerto Deseado opierało się o znalezienie dobrego okna pogodowego właśnie w tym regionie.
Ale zanim tam dopłyniemy musieliśmy stawić czoła (a właściwie to dziób łódki) przeciwnym wiatrom. Plan zakładał, że będziemy płynąć po łuku blisko brzegu wraz z silnym 30 węzłowym wiatrem od strony lądu. Dlatego, choć to było trochę nie po drodze ciągnęliśmy na zachód do Zatoki Grande. Pogoda sugerowała na początku wiatr 10-15 węzłów w tym miejscu a my spotkaliśmy mocne 30. Na niewielkim dystansie 5 Mm od brzegów zdążyła się wybudować dość stroma fala która strasznie męczyła Wassyla i nas. Strumienie wody które wchodziły na pokład rozbijały się na naszej nawigacyjnej o 10 mm poliwęglanowe szyby przyklejone 30 tubkami sikafleksu. Teraz wiem, że wymiana wszystkich okien przed wypłynięciem to była bardzo dobra decyzja (BTW: z tej okazji pozdrawiam Sławka). Wrażenie było takie jak podczas mijania się z ciężarówką gdy ta wjeżdża w dużą kałużę. A my ciągnęliśmy na silniku, małym foku i 3 refie z trudem do przodu.
Po tych silnych wiatrach przyszły przeciwne prądy. Mimo, że płynęliśmy już po wodzie z 5-6 węzłów GPS pokazywał góra 3. No tak się płynąć nie da. Odpuszczamy strategię płynięcia blisko brzegu i rzucamy się po prostej przez ocean. Póki co decyzja była słuszna, wiatry są umiarkowane (no 5-6 B wieje, ale to nie prognozowane 7), fala znośna (albo się już przyzwyczailiśmy, choć spać jest trudno gdy ciało się turla od deski do ściany), a do krańca Świata coraz bliżej.
Dziś z okazji zimna (na zewnątrz 11C a w środku 14C) odpaliliśmy Webasto. I po 5 minutach wewnątrz już jest 19C. Ale cały czas tak dobrze nie będzie. Trzeba się rozgrzać i pod kołderkę (rączki oczywiście na kołderce). I tak czas leci sobie dalej, kubeczek z colą pod ręką, na liczniku 6kn, dookoła pustka, no prawie pustka, bo gdzieś przed nami też do Ushuaia płynie wielki Cruiser z turystami. Też opływają Horn, pewnie niektórzy zechcą się zapisać do Bractwa Kaphornowców…
Tak przy okazji jesteśmy na 53 równoleżniku półkuli południowej. Coś wam to mówi? Nie? A na jakim równoleżniku leży Szczecin? To mamy jakby drugą stronę Świata. Daleko już jesteśmy od domu…
A co ciekawego u Was? Piszcie na Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stojąc w nawigacyjnej, w koszulce z krótkim rękawkiem nadawał Bolo