Do wyspy Pitcairn pozostało: - 74Mm
Do wysp Gambier pozostało 198Mm
Ilość smutnych buziek na pokładzie: 9
Przez prawie trzy ostatnie doby płynęliśmy na silniku. Morze się mocno wygładziło i faktycznie ocean można było nazwać spokojnym. Wczoraj po południu podniosła się jednak długa trzymetrowa martwa fala, znaczy, że gdzieś dalej mocno powiało.
Wraz z pierwszymi promieniami dzisiejszego słońca dostrzegliśmy wyspę Pitcairn. Pogoda nas jednak nie rozpieszcza – w powietrzu mżawka i lekka mgła. Do tego wiatr tężał, osiągnąwszy dwadzieścia węzłów. To wszystko źle wróżyło.
Niewielka wyspa o długości niecałych czterech kilometrów i szerokości dwóch nie posiada żadnych naturalnych głębokich zatok które mogłyby chronić przed falą i przybojem. Zatoka Bounty przy której wznosi się kilkadziesiąt domostw tutejszych mieszkańców jest niezmiernie płytka, do tego najeżona wieloma podwodnymi skałami. Gdy zbliżyliśmy się do niej na odległość siedmiu kabli zrobiliśmy dokładne oględziny wybrzeża i zatoki przez lornetkę. Niestety nasze obawy się potwierdziły. Wyraźnie widoczny przybój, fale bijące o skaliste wybrzeże oraz wszechpanujący rozkołys uniemożliwiają bezpieczny postój na kotwicy. Nie mamy też możliwości schronić się w innym miejscu, na przykład po drugiej stronie wyspy. Do tego wszystkiego prognoza przewiduje przez najbliższe cztery dni wiatry wschodnie i północno wschodnie, czyli bez szans na postój.
Pozostało nam chwilę porozmawiać z mieszkańcami przez radio. Sue, która opiekuje się przybywającymi tu od czasu do czasu żeglarzami potwierdza panujące trudne warunki. Z żalem przekazuję jej wiadomość, że płyniemy dalej, tym razem wygrała z nami natura.
Warto jednak nakreślić kilka słów o niesamowitej historii wyspy Pitcairn. Prawdopodobnie jako pierwsi zasiedlili ją Polinezyjczycy, jednak gdy została odkryta w 1767 roku przez angielskiego kapitana Philipa Cartereta była niezamieszkana. Jej nazwa pochodzi od nazwiska piętnastoletniego marynarza pokładowego Roberta Pitcairna, który dostrzegł ją jako pierwszy. Być może ze względu na panujące tu surowe warunki oraz ubogi dostęp do pożywienia pozostała by ona dalej bezludna, jednak los zesłał na nią w roku 1790 dziewięciu buntowników HMS Bounty, którzy zostawiwszy w łodzi ratunkowej swojego kapitana wraz z częścią załogi przepłynęli blisko tysiąc mil aby schować się tu przed grożącą im surową karą. Zabrali ze sobą także siedemnastu Polinezyjczyków (jedenaście kobiet i siedmiu mężczyzn). Zgoda w tej nowej społeczności nie trwała zbyt długo, po niecałych dwudziestu latach przy życiu pozostał już tylko jeden buntownik i 9 kobiet (oraz dzieci).
Wyspa ta w kolejnych wiekach stała się kolonią brytyjską, a jedyną niewielką osadę Adamstown w czasach świetności zamieszkiwało 235 osób (większość było potomkami owych buntowników). Obecnie mieszka tu na stałe już tylko pięćdziesięciu mieszkańców. Na przełomie wieków XX i XXI na jaw wyszły nietypowe zwyczaje seksualne społeczności Pitcairnu, których mieszkańcy bronią jako zgodnych z tradycją polinezyjską, ale z punktu widzenia prawa są uznawane za pedofilię. Odkrycie to doprowadziło do niezwykłego procesu karnego w 2004 roku i skazania niemal jednej trzeciej mężczyzn na wyspie. Specjalne więzienie dla nich zostało wybudowane po jej drugiej stronie.
Wyspa leży poza wszelkimi szlakami żeglugowymi, a specjalny statek przywożący zaopatrzenie i paliwo pojawia się tu raz na miesiąc lub rzadziej. Innego sposobu dotarcia tu nie ma, dlatego wyspę tą odwiedza rocznie góra stu turystów, w większości żeglarzy. Mieliśmy się do nich zaliczyć i my, niestety nie dane nam to było, pozostanie jedynie fotografia lekko zamglonej wyspy znikającej za naszą rufą. Stawiamy ponownie żagle i obieramy kurs na wyspy Gambier. To od nich zaczyna się raj - Polinezja Francuska.
Przy prędkości 7 węzłów nadawał Bolo
PS1. Na zdjęciu wyspa Pitcairn
PS2. Laureatów konkurs informujemy, że kartki zostaną wysłane z równie ciekawej wyspy Mangareva