Rejs trwa:
1
1
5
5
0
0
4
4
dni
1
1
4
4
godz
3
3
1
1
min
5
5
3
3
sek

 

2017-12-03

Od trzech dni jesteśmy na oceanie. Neptun póki co łaskawy, daje nam wiatry od rufy i niezbyt silne. Fala także pozwala na spokojne powolne przyzwyczajenie się do bujania. Chociaż mam w sumie wrażenie, że to w portach muszę się przyzwyczajać do niebujania. 

Na tym przelocie mam wachtę kapitańską, czyli od dwudziestej do północy i od ósmej do dwunastej. To teoretycznie najprzyjemniejsze z wacht, bo prawie cała noc przespana. Tyle tylko, że od dawna mój organizm przywykł do zasypiania z kurami, czyli gdzieś o dziewiętnastej i pobudki skoro świt (też z kurami ale także pierwszymi śpiewami w meczecie) czyli około czwartej trzydzieści nad ranem. Trudno, będę musiał się szybko przestawić, z czym zresztą zazwyczaj nie mam problemów. 

Musimy też przywyknąć do gotowania dla większej liczby osób (kto musi to musi) ale też do zmywania po większym posiłku (a to akurat ja muszę). Płynie nas siedmioro, ostatnio tak liczebna załoga była w maju. Szafki, lodówki i zamrażarki mamy wypchane do granic możliwości. Gdy na niekorzystnym przechyle chcesz wyciągnąć keczup, to po otworzeniu drzwiczek przyjmujesz na klatę gratis ze cztery losowe puszki i makaron świderki. Przygotowywanie posiłków na chwiejbie to jednak swego rodzaju sztuka. 

Po wachcie zazwyczaj ląduję w koi, nic tak dobrze nie robi jak krótka drzemka w środku dnia. Po obiadku zaś zazwyczaj mamy kino. Ostatnio lecą ciężkie DKF-y przeplatane sensacyjnymi filmami klasy C. Ale jak się nie ma co się lubi to się ogląda co się ma, zazwyczaj alfabetycznie. Wieczorem i na wachcie rządzi z kolei książka. Póki jest jasno czytam felietony Maćka Stuhr'a, a po ciemku (bo na podświetlanym czytniku) czwartą część Millenium. Czyli można by rzec, że mamy całkiem kulturalny rejs. 

2017-03-05

Neptun na razie łaskawy, czasem aż za bardzo. Wiatr regularnie każdego wieczora i w nocy osiąga cztery stopnie Beauforta i wtedy posuwamy się dość żwawo do przodu, ale nad ranem i w ciągu dnia cichnie, a my z trudem ciągniemy wtedy trzy węzły. Do tego lekko kręci to bardziej na NE, to na E, a my robimy pod jego dyktando zwroty przez rufę. Generalnie jest super, średnio robimy sto mil morskich na dobę, ale prognozy już od kilku dni straszą nas załamaniem pogody. Już za dwa dni ma przyjść ponad trzydzieści węzłów wiatru z SE. Jego siłą jakoś się nie przejmuję, gorzej, że wydarzy się to przy południowym cyplu Madagaskaru, gdzie jest trochę płycej i gdzie biegnie dość mocny południowy prąd. A każdy żeglarz wie, że duża fala biegnąca pod silny prąd to zło. I na to musimy się przygotować, pewnie trochę będzie nami rzucało. Optymistyczne jest jednak to, że silny wiatr ma się utrzymać tylko trochę ponad dwadzieścia cztery godziny. Ciśniemy więc dalej bacznie obserwując kolejne prognozy pogody.

Z porannej wachty, jeszcze przed śniadaniem nadawał Bolo


 


Wyprawa współfinansowana jest ze środków Miasta Szczecin.

Partner wyprawy.

 


Partnerzy medialni:

         
 


O wyprawie przeczytasz także w:
     Rejsuj.pl                             
 

 


 

7 continents 4 oceans - the longest way around the Wolrld.