Urodziłam się i wychowałam na Mazurach, a moi rodzice swoją młodość spędzili żeglując. Zatem oczywistym jest fakt, że od moich dziecięcych lat starali się oni zaszczepić i we mnie pasję do żeglowania. Ale jak to często bywa z dziećmi, bałam się wody, zatem żeglowanie było dla mnie największym koszmarem, z czasem rodzice w końcu dali mi spokój z mazurską przygodą…
Potem pojawił się windsurfing, a ja powoli przekonywałam się, że połączenie wiatru i wody to coś pięknego. Znów zaczęłam żeglować po Mazurach (bez rodziców oczywiście), i może by tak zostało gdyby nie znalezione ogłoszenie o rejsie Edukacji pod Żaglami na Pogorii.
W drugiej klasie liceum zamustrowałam na Pogorii. Miesięczny rejs na którym poznałam m.in. Natalię i Wojtka pokazał mi inne oblicze żeglowania. Zmęczenie, ciągłe niewyspanie, 4-godzinne wachty, a nawet pobudki o 4 rano też mogą być fajne. Okazało się, że można żyć i spędzać swój wolny czas troszkę inaczej (dobrze że inni nie znają szczegółów). Ten rejs zmienił mnie i od tamtej pory zachorowałam na inny rodzaj choroby morskiej. Tygodniowe rejsy na Mazurach przestały wystarczać.
Chciałabym napisać, że od tego rejsu spędzałam każdą wolną chwilę na morzu, ale niestety (a może i „stety” ;)) ze względu na mnogość moich zainteresowań i pasji tak nie było. Kolejny raz na morze udało mi się wybrać dopiero na The Tall Ship Races w 2014 r. gdzie przeżyłam mnóstwo przygód (z połamaniem masztu włącznie). Po rejsie otrzymałam propozycję udziału w tym szalonym rejsie po wszystkich oceanach – nie trzeba było mnie długo namawiać (no rodziców troszkę dłużej) – więc jestem i płynę :)
Na co dzień jestem studentką weterynarii na SGGW w Warszawie (przypis Wojtka: no to mamy lekarza wyprawy). Wolne chwile dzielę na rozwijanie swoich umiejętności związanych z leczeniem zwierząt, jazdę na snowboardzie oraz jazdę konną. W wakacje pracuję czesto jako instruktorka windsurfingu, a ostatnio zdałam egzamin na pas w krav maga.
Przygoda z Wassylem, jest kontynuacją mojej fascynacji morzem, innym stylem życia i zupełnie innym stanem umysłu. Każdy kto żegluje prawdopodobnie wie o czym mówię, a Ci którzy nie żeglują ... cóż i tak jest to stan nie do opisania :)